-Lustereczko, powiedz przecie... Ale zwierciadło, zefirkiem psotnym znienacka ruszone, nic jej nie odpowiedziało. Zerknęła w nie raz jeszcze, poprawiając cargowski makijaż i tren u sukni -długi i prosty. Wtem, taksując odbicie swych kształtnych buforów, ujrzała w oddali nieznaną postać. Jej dieslowskie serce ogarnął niepokój. Azaliż to zbój leśny, czyhający na sakwy wędrowców, pełnych dobra wszelakiego? A może to ten nieszczęśnik, co z nagła poły płaszcza rozchyliwszy, spłoszonej niebodze swą męskość mizerną okazać zapragnął? Aliści niepokój okazał się przedwczesny. Nie kradziej to był, ni hasający w chaszczach huncwot. Jeno okejkowy paparazzo Barnimem zwany, przylgnąwszy do posiwiałego pnia brzozy gibkiej, wykonał był konterfekt Tamary przy porannych ablucjach ...
Dodano: 18.10.2012 18:14
|