Pełne zanurzenie w klimat zimy. Mnóstwo śniegu, las i jadący pociąg tworzący za sobą tumany rozwianego świeżego śniegu. Kwintesencja kadru kojarzonego z zimową aurą. Sam mogę powiedzieć, że do tej pory tak głęboko zanurzone w "zimowość" ujęcie trafiło mi się tylko ten jeden raz. Takie połączenie w tym rejonie nie zdarza się często. I pomyśleć, że przed wyjazdem w to miejsce miałem niesamowitego lenia, choćby z uwagi na to, że zdawałem sobie sprawę, iż jeśli nawet dojadę w to znane i lubiane miejsce, mogę mieć problem z wyjazdem. Po tak intensywnych opadach śniegu nawet szpęgawski klasyk, jakim jest wiadukt nad torami, stał się miejscem, z którego ciężko było wyjechać. Wjechać tam z rozpędu po zjeździe z berlinki jeszcze się jakoś dawało, gorzej z wyjazdem. Miałem z tym, problem, bo pługi odśnieżne nie dotarły w to miejsce. Wóz też zanurkował w zaspach dość solidnie. Uratowało mnie to, iż zimą wożę w bagażniku saperkę. Wysiłek jednak opłacał się, ponieważ powstał tego dnia kadr, jaki w moich stronach obecnie ciężko powtórzyć. Póki co zimy mamy na Pomorzu znacznie mniej obfite w śniegi. Trudniej jest trafić takie warunki, a i w roku popełnienia tego ciekawego zdjęcia taka dostawa śniegu była już czymś wyjątkowym. Ta pokrywa bieli znikła dość szybko ustępując nieco bardziej "angielskiej" aurze.
Tu na szczęście nie musiałem zbyt długo czekać na ten pociąg. W tamtym czasie pociąg TLK Kociewie miał już swoją legendę najbardziej opóźnionego pociągu nie tylko na pomorzu. Opóźnienie to było niejako jego marką. Na tyle negatywną, że po którejś zmianie rozkładu jazdy jego nazwę zmieniono na Bory Tucholskie, pod którą funkcjonował w kolejne lata kursowania.
Dodano: 26.12.2020 23:23
|