Był 1 września, rześki, letni poranek. Trzeci dzień dwutygodniowej eskapady na Ukrainę. Po elektrykach w Skotars'kem i Gagarinach w Sołotwynie przyszedł czas na górskie klimaty w Karpatach. Przemierzając okolice Worochty w poszukiwaniu odpowiedniej miejscówki na pierwszy pociąg tego dnia byliśmy z kolegą nieco zniesmaczeni, gdyż wszystko było pokryte gęstą mgłą, a widoczność nie przekraczała 50 metrów... W końcu znaleźliśmy bardziej przejrzysty fragment przestrzeni, który na nasze szczęście znajdował się akurat przy zabytkowym kamiennym wiadukcie. Do osobówki zostało jeszcze kilkanaście minut, więc jak to bywa w moim zwyczaju, zacząłem się rozglądać na co by tu można wejść ;) Z oddali dochodziły już basowe pomrukiwania zwiastujące zbliżający się pociąg. Wspaniale niosły się te dźwięki w kompletnej ciszy, przerywanej co najwyżej porannym śpiewem ptaków. Wtedy jeszcze nie byłem pewny, ale sądząc po odgłosach były duże szanse, że niebawem zza łuku wyłoni się tak bardzo wyczekiwany przeze mnie M62. Tak, wyczekiwany, gdyż podczas mojej wcześniejszej wizyty w tych rejonach, przez wszystkie 5 dni, pociągi z Iwano-Frankowska obsługiwał Czmielak. Wycinając kolejne wchodzące w kadr gałęzie i wsłu****ąc się w dal, obserwowałem sytuację na niebie. Powoli, nieśmiało przez mgłę, zaczęło się również przebijać słońce, a mi od razu zaświeciły się oczka. Kula znajdowała się bowiem w idealnym miejscu nad drzewami, a słabe, przymglone promienie mogły spokojnie świecić wprost w obiektyw bez żadnych obaw o niepożądane odblaski. Jednak rozbudzony entuzjazm szybko zaczął się zmieniać w nerwowe wyczekiwanie... kolejne minuty mijały, a osobówki jak nie było tak nie ma, mimo że dźwięki z każdą chwilą narastały. Mgła szybko schodziła, a słońce uciekało ku górze, więc lada moment z pięknego wschodu pozostałyby jedynie wspomnienia w pamięci. I właśnie wtedy usłyszałem charakterystyczny puzon! Pociąg był już naprawdę blisko, od wiaduktu dzieliło go może kilkadziesiąt sekund. Wiedziałem, że warunki nie zdążą się popsuć i teraz wszystko zależy już tylko ode mnie. Ostatnie przymiarki, głęboki oddech na ostudzenie emocji i zastygnięcie w bezruchu. Dźwięki nadjeżdżającego Gagara - tak, teraz już miałem pewność - narastały z każdą chwilą. Spoglądając już tylko w wizjer aparatu, zobaczyłem wyłaniające się zza łuku dobrze znane kształty. Wstrzymując oddech oddałem kilkanaście strzałów w serii z obiektywem wycelowanym wprost w nadjeżdżający pociąg. Nie czekając ani chwili dłużej od razu włączyłem podgląd, żeby zobaczyć jak wyszło. Szybki zoom, ostre, jest dobrze, jest bardzo dobrze kur*a! Usatysfakcjonowany spakowałem aparat do torby i powoli zacząłem schodzić, uważając na śliskie gałęzie świerku. Lepszego rozpoczęcia dnia nie mogłem sobie wymarzyć...
Kilka dni później zdjÄ™cie staÅ‚o siÄ™ już nie do powtórzenia (przynajmniej nie w takiej formie, ale o tym kiedy indziej ;) ).I to wcale nie ze wzglÄ™du na zastane warunki pogodowe. Widoczny Gagarin ulegÅ‚ poważniejszemu defektowi i pociÄ…g z Iwano dÅ‚ugi czas w ogóle nie kursowaÅ‚ (lub kursowaÅ‚, ale z lokomotywÄ… ЧMÐ3), natomiast z dniem 12 grudnia i wejÅ›ciem w życie nowego rozkÅ‚adu jazdy na Ukrainie zostaÅ‚ caÅ‚kowicie zlikwidowany (podobno ze wzglÄ™du na brak wagonów do obsÅ‚ugi poÅ‚Ä…czenia). Jakby tego byÅ‚o maÅ‚o, Dziadek wróciÅ‚ do ruchu, ale już nie w zielonych barwach tylko przemalowany na niebiesko. Obecnie można go spotkać z osobówkami na linii Iwano - Stryj.
Dodano: 22.12.2019 19:43
|