ST44-360 w swojej pierwszej szopie, pod dachem której spędził aż 27 lat., od 1974 r., kiedy przybył nowiutki z fabryki w ZSRR.
Później tego dnia manewrował trochę gdzieś dalej po stacji, zdaje się że był na tankowaniu, a potem wrócił pod dach. W każdym bądź razie pstryknąłem go w ruchu z okna pociągu, którym wracałem do Warszawy. Widać mechanika w mundurze i czapce za nastawnikiem...
Cztery miesiące później, w sierpniu, stał z pociągiem ratunkowym w pobliżu szopy. Wcześniej w tej roli spełniały się skarżyskie gagariny 846 (brał udział w akcji ratunkowej po katastrofie "Sztygara" w Zarzece), a potem 758.
Dodano: 15.11.2018 21:16
|