WŁ80-476 z ciężkim pociągiem towarowym, złożonym z około 80 cystern przekroczył właśnie granicę obwodu mikołajowskiego i wjechał na teren obwodu odeskiego. Granicę stanowią widoczne w tle drzewa. Zdjęcie jest niejako odpowiedzią na zapytanie Sigmana o diesle i linie.
Powyższy, nazwijmy go artystyczny knot przedstawia dom autora po noclegu oraz klasycznego, ukraińskiego towara przy polu ściętej kukurydzy należącym do miłego Ukraińca. Jest to jedyny obrazek, gdzie namiot i pociąg są na jednym ujęciu stąd pozwoliłem sobie na zamieszczenie tej fotografii pod słońce. Mam wersję robioną ze słońcem, ale bez namiotu moim zdaniem nie ma tego klimatu. Ale zacznijmy od początku.
Trzydziestego pierwszego lipca wyruszyłem z domu nieopodal Łodzi w drogę na Ukrainę. Jako typowy student, lubujący się w niskokosztowych przejazdach pełnych zaskakujących przygód zdecydowałem się pojechać na wakacje nad morze. Nad Morze Czarne na Ukrainie. Na rowerze, mającym więcej lat niż ja żyję, czyli Romecie Orkanie z 1988 roku. Załadowawszy namiot, karimatę, dwie pary ciuchów na zmianę, aparat, mapę i parę pierdół wyruszyłem w drogę. Miając Tomaszów Maz i CMK nieopodal przez Kielce, Sandomierz, Rzeszów, bieszczadzkie lasy wraz z dzikimi niedźwiedziami, Przemyśl dotarłem czwartego dnia do granicy w Medyce.Przekroczyłem bramę do innego świata. Świata pełnego biedy, dziurawych dróg, morderców, korupcji, wojny, blablabla....
W tym innym świecie już pierwszego dnia przekonałem się że wszystkie teksty o dzikości ludów Wschodu to bzdura. Kolejnego dnia dotarłem do Lwowa, pięknego miasta które nam skradziono po 45 roku i się zakochałem. Zarówno w mieście jak i w kolei. Na początek ujrzałem duet 2M62 z zestawem 18 pudeł, niestety nie udało mi się tego uwiecznić. Później ruszyłem dalej, kierując się na Tarnopol, gdzie zacząłem poznawać naocznie że niestety, nie wszystko co mówią o Ukrainie to mit. Ukraińska droga to nie mit, to legenda :D Zatrzymałem się nieopodal wsi Stupki, co pokazałem na poprzednim zdjęciu. Później złapałem trzmiela w Skałacie. Później minąłem dawną granicę II RP w Husiatyniu Trzmiele to niestety niemal jedyne spalinki jakie wpadały mi w obiektyw. Gdy dojechałem do Kamieńca Podolskiego, gdzie zjadłem pyszne wareniki z widokiem na przepiękny zamek postanowiłem odwiedzić depo. Niestety, za wysokim płotem widoczne były tylko dwa 2M62.
Kolejny dzień walka ze stosiedemdziesięciopięcio kilometrowym odcinkiem spod Kamieńca do Winnicy przez dziury i wzniesienia Podola. Po drodze gdzieś w okolicach Baru przekroczyłem linię kolejową, bodaj z Chmielnickiego do Winnicy, lecz podobnie jak w Husiatyniu nic nie pojechało. Po czternastu godzinach dotarłem do Winnicy, gdzie z przyjaciółkami z uczelni spędziłem dwa dni po czym wyruszyłem dalej.
Po drodze zafociłem podwójnego gagara w miejscu, gdzie spałem a sypiałem jeśli tylko mogłem w pobliżu linii kolejowych i jadąc przez Tulczyn, Czeczelnik i Sawrań klnąc i dziwiąc się jakim cudem jeszcze żyję nie łapiąc nawet jednej gumy, mając jakieś 1600km za sobą dotarłem do trasy Kijów - Odessa. Jest to jedna z lepszych dróg w kraju, coś jak nasza jedynka w okolicach Częstochowy.
Po jedenastu dniach stwierdziłem że zatrzymam sie nieco wcześniej aby przy szlaku spędzić ostatnią noc, przed skokiem nad morze. Gdy dotarłem do linii kolejowej łączącej Kotowsk z Pierwomajskiem pojechałem polną drogą wzdłuż torów, lecz wszędzie strasznie zarośnięte aż w końcu dotarłem do widocznego miejsca, gdzie powiedzmy że coś dało się zrobić zrobiłem namiot i zamierzałem pójść spać gdy odwiedził mnie gospodarz terenu pan Wasilij. Po opowiedzeniu się że jestem miłośnikiem kolei, jestem w podróży i chcę się przespać zostałem zaproszony na czaj i pogawędkę. Jak się okazało, pan gospodarz pilnował pola kukurydzy, co by nic nie zginęło i zainteresował się obcym na rowerze wyładowanym bagażami. O poranku ruch na linii się nasilił i co kilka minut jechały składy prowadzone elektrowozami WŁ80, lub modernizacjami ciągnącymi po 70-80 wagonów. Widok i dźwięk takiego zestawu robi wrażenie. Po złapaniu kilku towarów i zwinięciu pałatki vel nametu nadszedł czas na ostatni dzień podróży i pokonanie ostatnich stupięćdziesięciu kilometrów do brzegu Morza Czarnego w Odessie.
Dodano: 29.12.2017 23:28
|