Bo niby są takie zbiegi okoliczności...
Nie wiem, nie znam się. Ale to cholernie dziwne uczucie, gdy totalnie przypadkiem znajdujesz ten kamień, który zapoczątkuje lawinę. Oczywiście, znasz ten kamień, tylko go nie pamiętasz.
Nigdy nie byłem fanem takiego zespołu Dżem. Bardziej od historii Riedla fascynowała mnie historia Rottena. Nie miałem naszywek Dżemu na kostce, nie znałem wszystkich ich utworów na pamięć i jakby nie patrzeć, nadal irytuje mnie na spotkaniach przy piwku gdy ktoś gra, śpiewa lub puszcza szlagiery tego zespołu.
I tak jak przez kilka lat ich nie słuchałem, tak nagle trafiło we mnie jak kopniak w plecy. Na jakiejś playliście znajomego znalazłem 'Całą w trawie' i zaczęło się przypominać... Nie zaprzeczę, jest kilka utworów tegoż zespolu, które uwielbiam. I tak sobie zacząłem wszystko przypominać...
To okrutne uczucie, gdy do każdego z wydarzeń w życiu ma się przypisane tytuły piosenek (parafrazując Leszka). Z biegiem lat zauważyłem coś znacznie ciekawszego. Utwory które budziły emocje wtedy, budzą je i teraz. Jednak utwory poznane teraz, słucham z czystą rozkoszą i bez senstymentu.
Jedak czego by nie zrobić i jak się nie bronić, to siedzi głęboko w bebechach. I gdy słyszę 'Symfonię na sprzedaż', nie potrafię pozbyć się widoku gorących wakacji sprzed 8 lat, polnej drogi suchej na popiół, tumanów kurzu nad rozgrzanymi polami i kojącego cienia lasu. Gdy słyszę 'Spotkajmy się pod koniec sierpnia', to wiem, że kończy się lato i jakoś ten utwór zawsze sam wtedy przychodzi, a ja wiem, że to czas na swoisty rachunek sumienia. I wiem, że naprawdę chciałbym się spotkać pod koniec sierpnia i napewno mielibyśmy sobie tyle do powiedzenia.
Tylko, że ja nie chcę wspominać i w sumie sam nie wiem, po co się tak nad tym rozczulam. Ważna jest pamięć. I pamiętać będę. A czy roztrząsanie się nad tym jest konieczne?
Dodano: 02.04.2014 17:49
|